Mój kolega mieszka w bloku całe życie, więc do niejednego już się przyzwyczaił, niejedno widział i mało może go zaskoczyć cokolwiek w sąsiedzkich stosunkach. Gdy sąsiad kicha
w łazience mój kolega może mu życzyć „na zdrowie”, a andrzejkowa impreza sąsiadki za ścianą jest słyszalna jakby ją robił w swoim mieszkaniu.
Sam miałem dziwne zdarzenie w swoim osiedlu, a mieszkam raczej w niewielkim kondominium, gdzie mieszkańców jest znacznie mniej niż na typowym polskim osiedlu. Wczoraj mój sąsiad z piętra niżej wzbudził we mnie przerażenie. Jestem facetem, teoretycznie nie powinienem bać się wielu rzeczy, ale jak czuję się zbyt obserwowany to płeć chyba nie ma znaczenia? On zawsze był zbyt ciekawy wszystkiego, odkąd go pamiętam. Zawsze jak ktoś wychodzi z domu to on już jest w oknie, obserwuje, wiesza pranie na balkonie. Wszystko niby przypadkiem, istny zbieg okoliczności. Chyba w każdym blokowisku znajdzie się taki lokalny patrol. Raz nawet oddał mi klucze, choć nie wiem gdzie je zgubiłem, podpisane też nie były, więc przynajmniej wtedy ciągłe wyglądanie przez okno dało efekt. Lecz wczoraj powiało grozą. Wychodzę, zamykam drzwi, poranek rześki choć chłodny, schodzę na jego piętro, a on już pod drzwiami, naprawia klamkę. Na mój widok i przywitanie konspiracyjnie zbliżył się do mnie, i powiedział
z pochwałą w głosie „jak modnie się ubierasz, nawet skarpetki masz pod kolor spodni”. Byłby to znośny komplement gdyby nie fakt, że miałem zabudowane buty. Skąd on do licha wiedział jakie ja mam skarpetki?!
Koniecznie muszę zacząć przyprowadzać do domu jakieś dziewczyny;)))